Najlepszy motocykl adventurowy jakim jechałem? Honda Monkey 125!

Zwinna, niewielka i niezwykle kultowa - ten model na stałe zapisał się w motocyklowej historii

W skrócie
  • Honda Monkey 125. W podróży liczą się tylko pozytywne emocje
  • Honda Monkey 125. Opowiem Wam o moich wrażeniach z jazdy.
  • Pokochałem zestopniowanie skrzyni biegów
  • Honda Z50 Monkey zjechała po raz pierwszy z taśmy produkcyjnej w 1961 roku
  • Czy Romet Pony powinien być tak kultowy jak Honda Monkey?
  • Najnowsza wersja Hondy Monkey 125 już dostępna w sprzedaży!
  • Z50 Monkey wystąpił również w okresie PRL w spektaklu "Balladyna"
  • Więcej niesamowitych historii motocyklowych znajdziesz na naszej stronie głównej, jednoslad.pl!

Minimotocykle to jedna z najbardziej wystrzelonych w kosmos gałęzi motoryzacji. Są proste, nieprzekombinowane, w miarę tanie i stworzone z myślą o młodszych motocyklistach. Nie znaczy to jednak, że nie mogą na nich jeździć starsi i doświadczeni motocykliści. W takiej konfiguracji ciężko jest zatem wyobrazić sobie jadącego motocyklistę bez szerokiego uśmiechu na buzi. Wszak Honda Monkey 125 to generator pozytywnych emocji.

Niektóre modele pojawiające się na rynku mogą wydawać się absolutnie bez sensu, jednakże szybko okazuje się, że jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki osiągają gigantyczny, wręcz kultowy sukces. W Polsce serca nastolatków szturmem podbiła popularna motorynka, natomiast wcześniej Honda zaprezentowała model Z 50 Monkey. Dziś ten jednoślad ewoluował na tyle, że do sprzedaży trafiło już kolejne wcielenie Monkey 125.

Honda podrzuciła nam wyzwanie: “wskoczcie na trzy nasze minimotocykle i zróbcie coś czego nie zrobił nikt w polskich mediach”. Uwierzcie. To było dla nas jak woda na młyn. Wskoczyliśmy zatem na Daxa, MSX-a i Monkey 125 i ruszyliśmy ku północy. Postanowiliśmy pojechać do Tallina i przeżyć przygodę jakiej jeszcze nie mieliśmy okazji przeżyć. Tak oto Monkey 125 (bo o nim będę dzisiaj opowiadać) stał się jednym z najlepszych motocykli podróżniczych  na jakich miałem okazję jechać.

To oczywiście normalne, że Monkey 125 towarzyszy ludziom w podróżach. W Europie zachodniej bardzo popularne jest zabieranie małpy na tylny bagażnik kampera. W ten sposób urlopowicze mają okazję po rozłożeniu kampera pojechać do sklepu po jedzenie czy udać się na zwiedzanie okolicy. Ten styl podróżowania jest jak sami się domyślacie zgoła inny od naszego. My wskoczyliśmy na sprzęty i po prostu na nich pojechaliśmy. Nasze pobudki? Dla jaj. Szybko jednak okazało się, że to był adventurowy strzał w dziesiątkę.

Honda Monkey 125. Najważniejsze informacje:

  1. Monkey zadebiutowała w roku 1961 jako zabawka służąca do jazdy w parkach rozrywki. Motocykl nie posiadał zawieszenia, a napędzał go czterosuwowy silnik o pojemności 50 cm3.
  2. Nowa Monkey 125 napędzana jest silnikiem o pojemności 124 cm3. Jednostka generuje moc 9,4 KM (6,9kW) przy 6750 obr./min.
  3. Japoński producent wycenił Małpkę na kwotę 19 700 zł.
  4. Na rynku części tuningowych dostępna jest cała masa elementów odpowiedzialnych za podniesienie mocy czy zmiany wizualne motocykla.
  5. w 2023 pojawiła się Honda Monkey 125, która przeszła lifting odświeżający. Teraz szczególnie uwagę na siebie zwraca kraciaste siedzenie. Jest piękne!

Honda Monkey 125. W podróży liczą się tylko pozytywne emocje

Kojarzycie podróżnicze tipy, w których doradzający sugerują w podróży permanentny uśmiech. Sam przekonałem się, że tego typu podejście rozwiązuje wiele problemów, a to że jesteś uśmiechnięty i wesoły często prowadzi do tego, że po prostu nie napotykasz na problemy. W przypadku podróży w złotym garniturze, na żółto-srebrnej małpie nawet nie musiałem się uśmiechać. Co prawda ta podróż wyzwalała we mnie notoryczny uśmiech, ale nasza wesoła gromada i objuczone motocykle sprawiały, że każdy do nas się uśmiechał, robił zdjęcia, zatrzymywał, zagadywał. Policjanci wesoło włączali koguty w celu pozdrowienia, a dziewczyny zapraszały do swojego stolika, a nawet chętnie robiły sobie zdjęcia na naszych motocyklach.

 

Ten typ podróży ułatwiał wszystko. Ten typ podróży sprawiał, że płynęliśmy z nurtem a pozytywne sprawy wyrastały spod ziemi w najmniej oczekiwanym momencie. To właśnie odblokowało w mojej głowie pewną zapadkę, która odpowiada za postrzeganie motocykli ADV. Monkey 125 obok Hondy Helix i MZ ETZ 250 jest najlepszym motocyklem do podróży jakim jechałem. Jest totalnie prosty w budowie, wygodny (wbrew pozorom) w jeździe, lekki w terenie, tani w utrzymaniu podczas przeprawy do dowolnego miejsca na ziemi. W krytycznej sytuacji również tani w aspekcie wysyłki na palecie do domu. O spalaniu na poziomie dwóch litrów (maks.) nawet nie będę wspominać.

Honda Monkey 125. Opowiem Wam o moich wrażeniach z jazdy.

Pierwsze 50 metrów na testowanej Małpie przejechałem na jednym kole i… urwałem tablice rejestracyjną. Cóż, zdarza się. Motocykl uwielbia mieć podnoszone przednie koło. Tutaj kłania się rozłożenie mas. Tym sprzętem naprawdę łatwo robi się wheelie, a wynika to bezpośrednio z wyważenia sprzętu. Zaprawdę niezwykłe jest to jak zmienia się prowadzenie tego motocykla po załadowaniu. Po założeniu załadowanego tankbaga przód jest zupełnie innym przodem. Wiecie, nigdy jeszcze nie miałem możliwości podróżować na tak małym, a przy okazji załadowanym motocyklu. To są niesamowite sprawy.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Honda Monkey 125

Z drugiej strony takiego motocykla nie kupuje się stuntowania, a do jeżdżenia i tutaj pojawiają się kolejne fajne rzeczy. Czy wiecie, że Monkey 125 posiada ABS tylko w przednim kole? Serio! Tył nie jest wspomagany przez żaden układ, a to oznacza, że nie tylko możesz hamować z piskiem opon, ale i przemieszczać się z zachowaniem bezpieczeństwa po leśnych duktach. Sztosik proszę państwa.

Kolejnym sztosikiem jest silnik. Co prawda nie jest to najmocniejsza jednostka w klasie 125 – ma niepełne 10 KM, ale niska masa własna pojazdu, przełożenia i nieduże opory aerodynamiczne sprawiają, że Monkey 125 jest zadziwiająco dynamiczna i elastyczna. Co prawda cierpi na tym prędkość maksymalna, która wynosi zaledwie 85/90 km/h w przypadku gościa który waży 85 kg. Owszem, udało mi się rozbujać ten sprzęt do 115 , ale był do wysiłek dosyć trudny.

Cieszą sporych rozmiarów opony. Pozwalają nie tylko na w miarę pewne pokonywanie dziurawych dróg, ale również na zjazd z utwardzonych odcinków drogi. Poza tym Małpa dzięki temu prowadzi się dosyć, mimo ostrego kąta główki ramy i rozmiaru samych obręczy – to zaledwie 12-stki.

Pokochałem zestopniowanie skrzyni biegów

Ciekawą sprawą jest skrzynia biegów. Ta posiada 5 biegów z czego tylko cztery biegi służą do rozpędzania, a piąty jest swojego rodzaju nadbiegiem, służącym do utrzymywania prędkości, a przy tym bezpiecznych obrotów silnika podczas dłuższych przelotów. Na czwartym biegu rozkręcisz silnik niemal do odcinki, natomiast na piątym już niekoniecznie. Fajne to jest, ponieważ silnik nie dostaje w trasie bezsensownego łomotu i spala zdecydowanie mniej. Wyobraź sobie, że średnio Małpa spalała mi zaledwie 2 litry benzyny na setkę, mimo że podróżowaliśmy z prędkościami maksymalnymi i z bagażami.

Honda Monkey 125

W trasie należy pamiętać o częstym smarowaniu układu napędowego. Niewielkich rozmiarów łańcuch oraz koła zębate, a przy tym bardzo szybko obracające się kółka sprawiają, że siła odśrodkowa szybko wyrzuca smar lub ten po prostu się w jakiś sposób zużywa i napęd zaczyna hałasować. Niezbędne okazuje się smarowanie łańcucha co około 150 kilometrów. Nam kilkukrotnie się zapomniało – przypominał nam o tym niemożliwy jazgot z okolicy napędu.

Honda to Honda.

Silnik to klasowy majstersztyk. Skrzynia biegów co prawda nie jest jakoś zaskakująco precyzyjna, ale w tym przypadku nie musi. Sprzęgło łatwo jest ugotować, ale to również nie jest jakoś szczególnie ważna informacja dla Was. Ważna natomiast jest obecność wewnętrznego filtra oleju. Być może właścicieli dużych turystyków to nie zaskoczy, ale właścicieli chińskich 125-tek na pewno tak. Rzadko który sprzęt posiada filtr, a to na pewno ma wpływ na zużywanie się silnika. Warto wspomnieć, że pojemność misy olejowej to 1,1 litra oleju, a do wymiany wraz z filtrem spokojnie wystarczy 1-litrowa butelka (część oleju przecież zostaje w silniku).

Honda Monkey 125

Sama jednostka to klasyczny jednocylindrowy piecyk SOHC. Zawory oczywiście są na wierzchu i regulowane śrubkami. Za zasilanie odpowiada wtrysk paliwa, a jednostka oprócz wcześniej wspomnianych niecałych 10 KM osiąga maksymalny moment obrotowy w granicach 11 Nm przy 5550 obr./min. Uwagę zwraca na siebie wydech. “Portki” skierowane są ku dołowi i nie odbijają od razu w bok czy do góry, a przechodzą pod silnikiem w katalizator i resztę rury wydechowej, która zawija i dopiero idzie ku górze. Oznacza to zatem, że wysoko poprowadzony wydech to tylko zabieg estetyczny, a prześwit jest pomniejszony o obecność układu wydechowego. Z drugiej strony daje to naturalną osłonę silnika. Nie ma tego złego…

Też mieliśmy swoją Małpkę! Rys historyczny Hondy Monkey 125

Sytuacja geopolityczna w czasach naszej Motorynki niejako sprawiła, że zostaliśmy zamknięci na motoryzację z innych rynków. Żelazna kurtyna skutecznie odizolowała polski rynek i sprawiła, że ogromne pole do popisu mieli polscy inżynierowie, których konstrukcje względem japońskich odpowiedników były prawdziwą przepaścią. Tak oto narodził się Romet Pony, czyli motorynka. Polska młodzież w końcu zyskała chociaż namiastkę długo wyczekiwanej wolności i już w momencie premiery każdy chciał ją mieć.

Przeczytaj również:

Motorynka Romet 50 Pony – polski motorower dla dzieci: tanio nie jest. Czy warto dzisiaj inwestować w motorynkę?

Produkowana była w latach 1979-1994 i zmotoryzowała całe grono już dziś pełnoprawnych motocyklistów. Produkowana była w Zjednoczonych Zakładach Rowerowych w Bydgoszczy (tych samych, które produkowały Pelikana, Wigry czy Jubilata) i za sprawą swoich wyjątkowo niewielkich rozmiarów okazała się prawdziwym hitem sprzedażowym. Mierzyła 1320 mm długości, a niska waga na poziomie 40 kg sprawiała, że stała się świetnym motorkiem dla nauki nawet dla najmłodszych. Silnik Dezamet o pojemności 49,8 cm3 pozwalał się do rozpędzenia do około 40 km/h, jednakże wówczas to nie sama prędkość maksymalna była jakimkolwiek wyznacznikiem, a posiadanie jej we własnym garażu.

Honda Z 50 Monkey

Wówczas, gdy polski przemysł znajdował się za żelazną kurtyną, świetnie rozwijała się motoryzacja w pozostałych krajach. Doskonałym przykładem jest Honda, która postanowiła nie próżnować i w charakterystyczny dla siebie sposób uzupełnić każdą lukę na rynku. Bardzo podobny motorek do naszego rodzimego Rometa Pony został zaprezentowany przez japońskiego producenta w 1961 roku i nosił on nazwę Z 50 Monkey, ale często nazywany był także Gorillą.

Honda Monkey 125

Natychmiast okazało się, że połączenie niewielkich gabarytów i zrobienie czegoś niejako nowego jest strzałem w dziesiątkę. Inżynierowie tworzyli niewielką “Małpkę” z myślą o najmłodszych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z jednośladami i przede wszystkim o parkach rozrywki. To doskonałe połączenie sprawiło, że motocykl ten świetnie sprawował się zarówno w mieście, jak i na wiejskich drogach. Pierwsze egzemplarze miały zupełnie sztywne zawieszenie oraz bardzo małe koła z oponami w rozmiarze 3,5 x 5. Szybko jednak okazało się, że Monkey fatalnie jeździ i konieczne było wprowadzenie zmian. Dodano zatem amortyzowane zawieszenie, a także zmieniono rozmiar ogumienia. Ze względu na niewielką masę na poziomie 50 kg oraz niski środek ciężkości sprawił, że świetnie się nim manewrowało przy niewielkich prędkościach, czego potwierdzeniem jest promień zawracania wynoszący 2,6m.

Pierwsza Monkey miała zaledwie 2 KM!

Silnik to natomiast olbrzymia czterosuwowa jednostka o pojemności 49 cm3, która posiadała rozrząd OHV. Generował moc maksymalną 1,95 KM przy 5000 obr/min i maksymalny moment osiągający wartość 3 Nm przy 4200 obr/min. Nie są to oczywiście wygórowane wartości, które dzisiaj z pewnością są mniejsze od przydomowej kosiarki spalinowej, jednakże pozwalały osiągnąć maksymalną prędkości 50 km/h. Motocykl był naprawdę solidnie wykonany, ale do gustu jej użytkownikom przypadł także dźwięk, który wydobywał się z tłumika.

Nie możemy zapominać jednak o tym, że Honda Z 50 Monkey miała także swój udział w PRL. 8 lutego 1974 roku odbyła się premiera “Balladyny”, czyli prawdziwego klasyka romantyzmu. W swojej interpretacji reżyser Adam Hanuszkiewicz jako najbardziej rozpoznawalnego rekwizytu użył właśnie 3 egzemplarzy “Małpki”.

Otóż przeczytałem „Balladynę” od epilogu, czyli od końca. Bo epilog określa jej satyryczny kształt. Wpisałem ją w Paryski Cyrk Olimpijski z areną, w który wpisywał ją Słowacki, w którym to cyrku chciał ją kiedyś zobaczyć. Z czytania wynikło mi, że Goplana, sądząc z jej czynów jest czarownicą, jest wiedźmą, więc zamiast miotły wsadziłem jej między nogi japoński motocykl Honda. Koniki na „Balladynę” sprzedawały bilety po 300 złotych, kiedy najdroższy bilet do Narodowego kosztował 25 złotych. Po 400 prawie przedstawieniach musiałem ją zdjąć z afisza, bo aktorzy nerwowo nie wytrzymywali już grania. – skomentował Hanuszkiewicz.

Honda Monkey 125

Kolejne lata mijały, a w motocyklowym świecie zaczęły królować superszybkie motocykle, które imponowały co rusz pojawiającymi się jeszcze lepiej rozwiniętymi technologiami. Na zatracenie się w ciągłym rozwoju nie pozwolili jednak fani modelu Monkey, którzy co rusz wspominali, że w odświeżonej wersji, jednakże przy zachowaniu klasycznego DNA powinien on wrócić do sprzedaży. W różnych wersjach była ona produkowana do 2017 roku, jednakże finalnie przegrała nierówną walkę z normami emisji spalin.

Honda Monkey 125

Fani “Małpek” jednak na jej powrót czekali jedynie rok i już w 2018 roku na rynku pojawił się Monkey z silnikiem o pojemności 125 cm3. Wyjątkowe malowanie w kolorze żółtym i czerwonym sprawiło, że nawiązywała ona do pierwszych egzemplarzy i wzbudziły wśród fanów tego modelu ogromny entuzjazm. Nie zabrakło w niej również retro gadżetów, które dodatkowo podkreślały historię tego motocykla.

W 2023 roku na rynku pojawiło się najnowsze wcielenie Monkeya, które podobnie jak poprzednik napędzany jest przez czterosuwowy silnik o pojemności 125 cm3, który chłodzony jest powietrzem i jest zgodny z normami emisji spalin Euro 5. Wewnątrz silnika zastosowano rozwiązania zmniejszające tarcie, które współpracując z elektronicznym wtryskiem PGM-FI sprawiają, że motocykl jest bardzo ekonomiczny. Skrzynia biegów posiada 5 przełożeń, a nie 4 jak w przypadku poprzedniej generacji. Zapewnia to komfortową jazdę nie tylko w mocno zatłoczonych arteriach dużych miast, ale również podczas dalszych wyjazdów z większą prędkością.

Nowa Monkey 125. Modyfikacji nie było końca

Inżynierowie Hondy zmodyfikowali także nieco podwozie – stalowa rama ze stelażem pomocniczym i wahaczem o owalnym przekroju jest sztywna i zapewnia wyjątkową stabilność. Z przodu zamontowane zostało zawieszenie typu upside-down, które współpracuje z dwoma amortyzatorami o skoku 104 mm z tyłu. Opony o średnicy 12-cali jeszcze lepiej wybierają nierówności i pozwalają na jazdę na drogach o kiepskim stanie nawierzchni. Za hamowanie odpowiedzialna jest jedna tarcza z przodu o średnicy 220 mm oraz jedna tarcza z tyłu o średnicy 190 mm. Monkey posiada jednokierunkowy system ABS, który sterowany jest za pomocą IMU.

Honda Monkey 125

Nie zapomniano jednak o korzeniach i nadal Monkey oferowany jest w klasycznej, barwnej i nieco odświeżonej kolorystyce. Wszystkie modele można dodatkowo spersonalizować i sprawić, że egzemplarz będzie niezwykle wyjątkowy. Na pokładzie znajduje się również pełne oświetlenie typu LED oraz diodowe kierunkowskazy. Pomimo klasycznej stylistyki Honda zdecydowała się na wyświetlacza LED, na którym znajdziemy prędkościomierz, wskaźnik paliwa oraz dwa liczniki przebiegu.

Stary sprawdzony przepis na udany motocykl

Honda po raz kolejny postanowiła skorzystać z udanego przepisu i uzupełnić go o odrobię nowoczesności, jednakże zachowując klasyczne DNA, które w przypadku tego modelu jest najważniejszym elementem. Subtelne zmiany sprawiły, że jest to motocykl, który prowadził się będzie zdecydowanie lepiej od swoich poprzedników, jednakże jego charakterystycznych kształtów nikt nie będzie w stanie pomylić. Stworzony został po to, aby wzbudzić sentyment i przywrócić wspomnienia z młodości, ale pozwolić także na ponownie odkrycie przyjemności z jazdy. Jego niewielkie gabaryty są na tyle kultowe, że na próżno będzie szukać jakichkolwiek porównań do motorka młodszego brata, a znawcy modelu z niesamowitym zachwytem spoglądać będą w jego kierunku. Cieszmy się tak długo produkowanymi motocyklami, które na stałe wpisały się w ramy motocyklowej historii i miejmy nadzieję, że coraz to bardziej rygorystyczne normy emisji spalin nie zabiorą nam kolejnego kultowego modelu.

Rys historyczny napisał Wiktor Seredyński

Tobiasz Kukieła

Dziennikarz motoryzacyjny, fotograf, reportażysta. Na motocyklach jeździ od dzieciaka i cały czas odczuwa potrzebę rozwijania swoich umiejętności jeździeckich. Jest złomiarzem z powołania - zdecydowanie częściej kupuje motocykle niż je sprzedaje. Czy to jego problem?

Inne publikacje na ten temat:

1 opinia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button